Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Khhagrenaxx
Gość gildii
Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 2189
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Racibórz/Wrocław Płeć:
|
Wysłany: Wto 0:38, 31 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Po chwili pojawił się "znajomy" liliput. Podszedł do Churchillka... Tashlara teraz dopiero zauważyła, że odnosza się do niego z wyjatkowym szacunkiem...To pewnie przez tę zbroję... pomyślała.
Podszedł do churchillka i dał mu znak by ten udał się za nim...
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/bluetabs/images/spacer.gif) |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Młot Zagłady
Dołączył: 07 Lip 2005
Posty: 1074
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 0:51, 31 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
- Churchillka też do małych nie należy a w tej zborji to kiepsko widze jego wspinaczki po tych sznurkach
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/bluetabs/images/spacer.gif) |
Khhagrenaxx
Gość gildii
Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 2189
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Racibórz/Wrocław Płeć:
|
Wysłany: Wto 0:53, 31 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
No, ja też...Trzeba czuwać żeby nam się nie utopił...Wspinaczek to tu raczej nie ma, jedynie kładki niestabilne, ale tak czy siak...Czarno to widzę...Masz jakiś pomysł?
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/bluetabs/images/spacer.gif) |
churchillek
Przyjaciel gildii
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 885
Przeczytał: 31 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 7:15, 31 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Krasnolud spojrzał się na towarzyszy, skinął głową i rzekł:
- nie lękajcie się jakoś dam rade jeżeli spadnę to proszę - wyłówcie mnie gdyż pływać nie umiem - na jego twarzy pojawił się lekki wstyd ...
Jeden z Niziołków jednym ruchem ręki spowodował iż cała wioska, a można by rzec, że nawet miasto ożyło wszyscy wyszli z domów.
Churchillek udał się za wytatuowanym liliputem. Kiedy przechodzili przez cale miasteczko oczy wszystkich Niziołków były skierowane były właśnie na krasnoluda i na jego złotą zbroję. Niziołek zaprowadził go do czegoś co przypominało świątynie. Gdy weszli do pomieszczenia jego oczom ukazała się ogromna kamienna płyta z pięknymi malowidłami. Człowiek lasu podszedł bliżej do kamiennej płyty i poczym pokazał palcem na pewną historie namalowaną na niej. Przedstawiała ogromnego krasnoluda w złotej zbroi walczącego z demonami. Wtedy to właśnie Churchillek zdał sobie sprawę, że wódz ludu lasu uważa go za tego rycerza przedstawionego na malowidle. Coś znajomego było w rycerzu przedstawionym na kamiennej płycie. Skądś Churchillek go znał.
- To nie może być prawda … - posępniał
Upadł na kolana dotknął dłonią kamiennej płyty jak by chciał aby postać na niej namalowana ożyła. Po jego licu spłynęła łza. Niziołek położył rękę na ramieniu krasnoluda po czym rzekł po krasnoludku.
- Twój ojciec był dzielnym wojownikiem. Wiele mu zawdzięczamy.
Churchillek popatrzył na Niziołka ze zdziwieniem
- Aaallleee skąd ty znasz mój język …
- Twój ojciec mnie go nauczył.
Krasnolud osłupiał ze zdziwienia po czym dodał.
Skąd znasz mego ojca przecież on był prostym kowalem.
- Mylisz się Krasnoludzie. Twój ojciec był bardzo dzielnym rycerzem. Jeszcze przed twym narodzeniem wyruszył w podróż do lasu nadmorskiego szukać ruin zamku.
- aaaleee my … - Nękani byliśmy przez zło które panoszyło w nocy po lesie. Porywało i zabijało nasze kobiety i dzieci. Ojciec twój przybył do nas kiedy opowiedzieliśmy mu nasza historie bez wahania udał się by pokonać bestie. Udało mu się. Jednak wrócił bardzo ranny. Podczas gdy wypoczywał u nas, uczył nas swego języka – stąd znam twój język.
- Ale dlaczego ja nic o nim nie wiem, dlaczego mi o tym nie powiedział. Czemu nie powiedział, że był rycerzem.
- Pewnie dlatego by cię chronić. Nie chciał byś był taki jak on. Bycie wojownikiem to bardzo niebezpieczne zajęcie. Jednak widzę iż nosisz jego zbroję.
- Powiedział, iż zrobił ją dla mnie … było to tuż przed jego śmiercią – posmutniał, kolejna łza spłynęła po jego twarzy.
- Ojciec na pewno jest z Ciebie dumny przyjacielu – powiedział Niziołek
Churchillek powstał po czym popatrzył na niebo przez okrągły otwór w dachu świątyni. Zdjął zbroję położył ją przed malowidłem i rzekł.
- miejsce tej zbroi jest tutaj niech strzeże was przed złem
- Wodzu Leśnego Ludu czy wiesz po co tu przybyliśmy?
- Wiem. Szukacie ruin zapomnianej twierdzy, wiem gdzie to jest lecz zło które się tam czai jest śmiertelnie niebezpieczne.
- Mów więc kędy droga.
Po rozmowie krasnolud podziękował za gościnę Niziołkowi i udał się powrotem do przyjaciół. Ku zdziwieniu wszystkich był bez swojej zbroi. Kiedy pytali się go gdzie jego zbroja ten tylko popatrzył i krótko odpowiadał:
- Im przyda się bardziej.
Churchillek wydawał się bardziej tajemniczy niż zwykle. Nie chciał mówić o rozmowie z Niziołkiem. Wdrapał się na konia co do łatwych czynności nie należało ze względu na jego wzrost. Po czym powiedział ruszajmy bracia wiem już gdzie są ruiny twierdzy to już bardzo niedaleko.
Po chwili wszyscy ruszyli.
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/bluetabs/images/spacer.gif) |
Khhagrenaxx
Gość gildii
Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 2189
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Racibórz/Wrocław Płeć:
|
Wysłany: Wto 9:54, 31 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Mały, złowśliwy uśmieszek błakał się po twarzy Tashlary, popatrzyła z wdzięcznościa w kierunku wodza niziołków, potem na Churchillka, który nie błyszczał już tak bardzo - uśmiech.
Jechali jakiś czas, Tashlara jechała w milczeniu, po jakimś czasie zrównała się z Młotem Zagłady i spytała: Powiedz mi, jesli możesz, o co chodzi z ta twoja zbroja...Wtedy, gdy mieliśmy spotkanie z tymi krzatami, nie pytałam, bo nie czas na to był...Dlaczego poparzyła ona tego mlaucha? Powiedziałeś, że nie byłeś przygotowany...Czy jest w niej zaklęta jakaś magia cierni?
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/bluetabs/images/spacer.gif) |
Severus Raginis
Dołączył: 04 Wrz 2005
Posty: 903
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: kraków
|
Wysłany: Wto 9:54, 31 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Udali się w drogę. Churchillek i reszta milczeli, wszyscy rozmyślali nad tym co może się czaić w twierdzy...Severus już wiedział. Krew na mapie, list...wiedział, ale na razie nic nie mówił. - Wytłumaczę im na miejscu, teraz nie ma sensu...za wcześnie...Przeklęci Bathargowie zbeszczeszczą wszystko co się da - nawet palladyna... -Jego twarz spochmurniała, opuścił głowę, spojrzał na Churchillka - On tak przecież nie może walczyć, zginie niechybnie!
Gdy tak jechali, Severus spostrzegł po prawej stronie kilka ciał, spojrzał na towarzyszy, jednak nikt nie patrzył w tamtą stronę, zawołał do nich : - Hej!! Poczekajcie, sprawdźmy co to za ciała!- wszyscy rozglądneli się, po chwili dojrzeli zwłoki, Severus podjechał do Churchillka - Może jakaś zbroja dla ciebie się znajdzie- nie czekając na odpowiedź krasnoluda, pojechał w stronę martwych ciał.
Zsiedli z konia, Severus przyjrzał się ciałom, byli to zwykli wojownicy, nie paladyni. Możliwe, że jacyś łowcy...najemnicy, łowcy smoków, albo innych potworów. Leżało pięc ciał : dwóch ludzi, ork, krasnolud, elfka....piąte ciało było zmasakrowane i bez głowy- ale na pewno mężczyzna, człowiek, półelf albo elf. Przeszli się po obozowisku - Zostali zaskoczeni- powiedział Severus i spojrzał na resztę, oczekując poparcia, większość pokiwała głowami - Zostali zaskoczeni- nie mają cięzkich zbroi na sobie...ognisko już dawno zgasło, pewnie odpoczywali i wtedy ich zaatakowano... - przeszedł się jeszcze raz, obadał ciała, z orka wyciągnął małą włócznię do rzucania, podniósł grot do góry, obejrzał ...- Zatrute. Może to nasi mali przyjaciele, poszukajcie lotek przy szyjach- sam też zaczął szukać, po chwili Sigmar odrzekł : - Żadnych lotek nie ma! Severus obejrzał resztę ciał...- Proste, wyjęli! Zobaczcie na te ranki przy szyi i koło klatki piersiowej. Podszedł do leżącego krasnoluda, spojrzał na Churchillka mierząc go wzrokiem. Zaczął szukać bagażu krasnoludzkiego najemnika. Po chwili znalazł małą wzmacnianą kolczugę, pokrytą płytkami na ramionach i piersi. Wziął ją do rąk, zobaczył, czy nie ma na niej śladów krwi i podszedł do Churchillka. - Będzie ?
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/bluetabs/images/spacer.gif) |
Khhagrenaxx
Gość gildii
Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 2189
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Racibórz/Wrocław Płeć:
|
Wysłany: Wto 10:02, 31 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Tashlara przerwała rozmowę z Orkiem, gdy tylko usłyszała nawoływania Severusa. Zsiadła z konia i podeszła w tamtym kierunku. Rzeczywiście, mieli ślady ukłuć po zatrutach lotkach... Ktoś albo chciał żeby wygladało to na atak małych, albo torzeczywiście oni...Zastanawiajace...Co zrobimy z ciałami? Zostawimy je tak po prostu? - zapytała Severusa.
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/bluetabs/images/spacer.gif) |
Severus Raginis
Dołączył: 04 Wrz 2005
Posty: 903
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: kraków
|
Wysłany: Wto 10:08, 31 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
- Hmm no nie wiem. Powinniśmy ich przynajmniej zagrzebać...ale stracimy na to dużo siły i przynajmniej dzień czasu. Z resztą nie mam żadnych łopat, musilibyśmy kopać ręcznie. Gdybyśmy ich spalili, to ściągnęlibyśmy na siebie uwagę połowy lasu...Nie wiem, jak ty sądzisz? I reszta ?
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/bluetabs/images/spacer.gif) |
churchillek
Przyjaciel gildii
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 885
Przeczytał: 31 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 10:11, 31 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
- Przykro mi Severusie niestety ale nie moge tego zrobić. To nie godzi się z wpajanymi mi zasadami. Nauczono mnie by chować zmarłych wojowników w ich zbrojach i z orężem. Pochowajmy ich - dodał
- Jeżeli przeznaczeniem mym zginąć jest to wiedzcie iż jesteście moimi najlepszymi przyjacielami i mimo iż dzili nas tak wiele różnic jesteście dla mnie niczym Bracia. Bracia Błękitu.
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/bluetabs/images/spacer.gif) |
Khhagrenaxx
Gość gildii
Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 2189
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Racibórz/Wrocław Płeć:
|
Wysłany: Wto 10:19, 31 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Tashlara był co prawda Najemniczka Błękitu, ale zawsze była to tylko najemniczka...Zaczęła przeszukiwać ciała w poszukiwaniu czegoś interesujacego...Jeden z nich, za pancerzem, miał ukryty jakiś pergamin, wyjęła go ostrożnie, rozłożyła - było to coś na kształt mapy...Naprawdę dziwna to była rzecz...Las Nadmorski był tak potężny, łaczył się z Gajem Motyli, a wszystko było jakby odrócone...No cóż, być może jest to jakaś bardzo stara mapa, z czasów gdy mapy nie były jeszcze jednolite pod względem oznaczenia kierunków - północ w tym wypadku była na południu...Wiedziała jaka jest tego przyczyna - takie punkt widzenia miał sporzadzajacy mapę, znaczyło to więc ni mniej nie więcej, że był mieszkańcem lasu...Podała mapę Severusowi i wyjaśniła pokrótce co o tym myśli Ja nie do końca się w tym orientuję, może dlatego, że dożadnej szkoły nie chodziłam...Może ty znajdziesz jakieś interesujace nas informacje...
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/bluetabs/images/spacer.gif) |
Drako
Błękitny
![Błękitny Błękitny](http://img121.imageshack.us/img121/4157/m15.gif)
Dołączył: 08 Lip 2005
Posty: 1467
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany: Wto 12:20, 31 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Arkas był zakryty w całosci lasczem, odychal głosno poczym odarł: -Mapa jesli niejest przed dnia to sie nieprzyda, podobno dzieki druidą drzea i scieszki zmieniaa pozycje... tylko w nocy...
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/bluetabs/images/spacer.gif) |
churchillek
Przyjaciel gildii
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 885
Przeczytał: 31 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 14:33, 31 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
- Mapa nie będzie nam potrzebna – wykrzyczał krasnolud zza krzaków - spójrzcie!!!
Kiedy podeszli do Churchillka ujrzeli ogromne trzęsawisko które zdawało się nie mieć końca.
- Jesteśmy na dobrej drodze – rzekł pewnym glosem Churchillek – musimy przez nie przejść.
Ciekawe jak chcesz to zrobić karzełku - zadrwił Młot Zagłady – kiedy skończył wypowiadać ostatnie słowo zauważył, że wszyscy się na niego patrzą i śmieją.
Rozumiem, nie było pytania!! zaburczał Młot. Po czym uklękł. Krasnolud zaczął wdrapywać się niezgrabnie na Orka. Widząć to zdarzenie reszta grupy parsknęła śmiechem. Nawet na twarzy Tashlary pojawił się delikatny grymas który przypominał nieco uśmiech.
Ruszyli.
Przedzierali się przez nie szybko. Z każdym krokiem zapadali się w muł prawie po kolana, nieraz mętna, śmierdząca stęchlizną woda sięgała im pasa. Unikali unoszących się na wodzie i dryfujących pnączy. Niebo pomalowane było na jednostajny kolor ołowiu, a przez gęstą zasłonę groteskowo splątanych gałęzi docierało niewiele światła. Panował półmrok, wszechobecna szarość wyzbyta z wszelkich barw, a wokół nich roztaczała się złowroga aura nieznanego.
Brodzili przez bagna równo i spokojnie, a idealnie zielone oczy Churchillka bacznie obserwowały powierzchnię trzęsawiska spod lekko zmarszczonych brwi.
- Uważajcie na prawo – rzucił krótko za siebie i szli dalej. Ważki, muszki i komary nieustannie siadały na ich ciele, ale zdawali się nie przywiązywać do nich żadnej wagi. Tylko palladyni, opędzali się od nich niestrudzenie, i równie bezowocnie. Chwiali się i z trudem podążali za przewodnikiem, mimo iż ręce mieli wolne. Zapadali się raz po raz w muł, ale wytrwale wracali na bezpieczną ścieżkę i kroczyli bez słowa przez mroczne trzęsawisko. Młot Arkas zatrzymywał się co kilkadziesiąt metrów i z wyrazem obrzydzenia i bólu na twarzy odrywał pijawki czepiające się całego ciała. Krwawił z wielu płytkich ranek, ale woda bagniska była zbyt mętna, by parę wąskich strużek szkarłatu mogło ją zabarwić.
- Daleko jeszcze? – zapytał Sigmar w końcu, u skraju cierpliwości, bardziej poirytowany niż zmęczony.
Krasnolud obrócił się w jego stronę z łagodnym uśmiechem. Mrugnął doń i odrzekł krótko:
- Nie.
Znowu szli w milczeniu, jakkolwiek Arkasowi przekleństwa cisnęły się na usta. Opanował się jednak i nie odzywał się już. Natomiast Sigmar, jakby czytał mu w myś , rzucił za siebie, nie odwracając nawet głowy:
- Spokojnie. Jak dotrzemy do końca tego trzęsawiska, opatrzę cię.
Szli dalej, a mrok niepodzielnie panował na moczarach.
Zatrzymali się przed zmierzchem, gdy na ciemniejącym niebie pojawiła się blada twarz księżyca. Ułożyli się pod rozłożystą płaczącą wierzbą, na skrawku suchego terenu pośród bagien. Ich cypel spokoju otoczony był głosem setek cykad i brzęczeniem tysięcy muszek, komarów i ważek. Było im chłodno, ubrania mieli zupełnie przemoczone, a wieczór wbrew oczekiwaniom nie był wcale ciepły.
- Chłodno mi, Tashlaro. – odezwał się Severus.
- Wiem. Mi też. Ale nie możemy dłużej iść. To zdradliwe bagna.
- Nawet dla ciebie?
- Dla każdego. Dla mnie też. Przede wszystkim dla mnie.
Severys odpowiedział pytającym spojrzeniem. Tashlara nie odzywała się.
- Tashlaro?
- Hm?
- Czemu dla ciebie przede wszystkim? Przecież jesteś pół elfem.
Tashlara uśmiechnęła się łagodnie.
Gdyby nie było tu tak wilgotno, z łatwością rozpaliłabym ogień. Byłoby cieplej. Po czym dodała - przysuńcie się bliżej.
Popatrzyli na nią, jakby widzieli ją po raz pierwszy w życiu, Arkas wzdrygnął się instynktownie. Widząc to, Tashlara parsknęła śmiechem.
- Nie bądź śmieszny, Arkasie. Gotowy jesteś się poważnie rozchorować, jeśli się nie rozgrzejesz. Przysuń się bliżej. Wy również – dodała.
Po krótkim wahaniu przysunął się do elficy. Ta zaś była gorąca. Nie rozpalona, jak od gorączki czy podniecenia. Po prostu gorąca. Kojąco gorąca. Jak matka trzymająca dziecko na swym łonie.
- Śpijcie. Jutro dotrzemy do celu. Jutro…
Nastał ranek. Skoro świt wyruszyli dalej brodząc w bagnie po pas.
Ziemia pod ich stopami stała się twardsza, bardziej zbita, solidniejsza. Błoto obecne było tylko z wierzchu, przeważnie w postaci zaschniętej skorupy, pękającej pod ciężarem maszerującej grupy. Dwa najbliższe krzewy miały mniej cierni niż mijane wcześniej, a zielonkawe zgrubienia na łodyżkach mogły być pąkami kwiatów walczącymi z całych sił z nieprzyjaznym otoczeniem o swoje miejsce na świecie.
W końcu dotarli do brzegu.
Na wpół omdlały z bólu, Arkas wydostał się na brzeg, podciągnięty przez Churchillka. Krasnolud z racji tego iż był „transportowany” przez Młota Zagłady nazbyt się nie przemęczał.
- Arkasie możesz iść? – zapytał go Sigmar.
- Tak – wykrztusił palladyn. Wciąż gwałtownie łapał powietrze.
- Churchillku zaczekajcie chwilke tylko opatrze rany Arkasa - powiedział Sigma.
Po 5 minutach …
- Chodźmy, już niedaleko.
Ruszyli …
Przed Wojownikami Błękitu wznosiło się potężne, omszałe i obrośnięte grubą plątaniną zieleni, drzewo, o olbrzymiej dziupli ziejącej złowrogą czernią jakieś siedem, osiem metrów nad ziemią. Krasnolud przystanął i zapatrzył się na tego giganta.
- To tutaj – Arkas raczej oznajmił, niż zapytał. Nie czuł się najlepiej. Stracił sporo krwi, osłabł znacznie, nie był też pewien, czy nie trawi go gorączka.
- Tak – przyznał Churchillek. Obejrzał się za siebie z dziwnym uśmiechem tryumfu i satysfakcji – Chodźcie – zwrócił się do towarzyszy.
Podeszli do drzewa. Tashlara przyglądała się dziwnie wyglądającemu drzwu. Wyciągnęła dłoń i rozsunęła pnącza. Za nimi odnalazła po omacku niewielką dźwignię i pociągnął ją. Przez moment nic się nie wydarzyło, później jednak coś wewnątrz zaszczękało, zatrzeszczało i dobiegł ich odgłos kamieni szurających po marmurowej posadzce. Pomiędzy pnączami pojawiła się ciemna przestrzeń, a Ork z zapraszającym uśmiechem rozsunął pnącza. Przeszli przez wrota a ich oczom ukazały się potężne ruiny. Nie było tam prawie żadnych drzew. Wyglądało to jak całkiem inny świat … Po środku znajdowała się do połowy zburzona wieża z której wydobywał się czarny słup złowrogiej energii …
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/bluetabs/images/spacer.gif) |
Młot Zagłady
Dołączył: 07 Lip 2005
Posty: 1074
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 15:21, 31 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Kiedy Churchillek mijał orka w bramie ten odezwał się z uśmiechem. - Chyba do końca życia bedziesz mi stawił piwo w karczmie za tą podróż przez bagna.
Kiedy ruszyli ostrożnie w dalszą droge. Każdy z orężem przygotowanym do boju. Młot Zagłady zrównał sie z najemniczka. - Przez chwile możemy wrocić do naszej poprzedniej rozmowy. Pytałaś o moją zbroje. Zresztą dotyczy to również broni. Oba te przedmioty są magiczne. Oba dostałem dawno temu od wodza hordy, którego zastąpiłem na długie lata po tym jak zginął w bitwie. Przedmioty te mogą słuzyć jedynie ich prawowitemu właścicielowi. Każda inna osoba, która ich dotknie zostanie dotkliwie poparzona. Nie uchronią przed tym żadne rękawice czy kaftan. Ta cecha jest również zaleta w boju. Dzieki niej nie musze obawiać sie pochwycenia czy wyrwania broni z rąk. To tylko jedna z zalet tego wyposażenia. o innych opowiem Ci kiedyś przy okazji. A i jeszcze jedno... pytałaś czy to magia cierni. Nie to duchy zaklęte w tym rynsztunku.
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/bluetabs/images/spacer.gif) |
Drako
Błękitny
![Błękitny Błękitny](http://img121.imageshack.us/img121/4157/m15.gif)
Dołączył: 08 Lip 2005
Posty: 1467
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany: Wto 15:44, 31 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Arkas chociarz oslbiony był z kompanami, miał wycagniety swoj miecz, dyszal lekko. Nagle kiedy wszyscy podeszli bliżej ich oczom ukazal se kminy łuk wypelniony czemś czarnym... cicza unosząca se w powietrzu...
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/bluetabs/images/spacer.gif) |
Khhagrenaxx
Gość gildii
Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 2189
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Racibórz/Wrocław Płeć:
|
Wysłany: Wto 17:09, 31 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Tashlara z uwaga słuchała Młota Zagłady. Ta postać intrygowała ja coraz bardziej...Dostał zbroję po wodzu hordy...Mówił o tym w sposób całkowicie naturalny...Duchy zaklęte w pancerzu...Niebywała inteligencja w ogóle nie przystajaca do jego ludu...Fiu, fiu...
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/bluetabs/images/spacer.gif) |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|