Doskonały Nieumarły- wyprawa zbawienie Lotharis

Młot Zagłady

- Taka już natura, żywiołu powietrza, który otoczył nas barierą ochronną, zresztą wszystkich żywiołów. Nigdy nie wiem w jaki sposób odpowiedzą kiedy prosze je o pomoc. - odpowiadam Amrodowi - Nie na magi to ja się nie znam. Mój mistrz powiedział, że byłbym świetnym szananem gdybym tylko miał cierpliwość. Ale mnie udało się opanować tylko te szamańskie umiejętyności, które jej nie wymagają.

Severus Raginis

Severus rozglądnął się dookoła. Nie byli w mieście, raczej obok, albo na obrzeżach. Faktycznie wszystko tu było "umarłe". Drzewa suche jak na pustyni, straszące powykrzywianymi cieniami i kształtem. Trawy praktycznie nie było, sucha ziemia. Od czasu do czasu słaby podmuch wiatru przypominał im, że nie są w krainie umarłych. Przeszli trochę do przodu, na pagórek. Rozciągał się stamtąd widok na Nekropolis. Miasto jak z koszmaru... Kiedyś tętniace życiem ulice, teraz wiatr jedynie świszczał przez nie. Budynki zrujnowane, większość przerobiona na grobowce. W środku miasta znajdowało się ogromne mauzoleum...To pewnie był ich cel.
Zeszli powoli i ostrożnie w dół. Nagle Młot zatrzymał ich i schowali się za dużymi głazami z prawej strony zejścia. Wyjrzeli zza niego - Licz i kilka szkieletów uzbrojonych w dawno zniszczone i przeżarte rdzą uzbrojenie i zbroje przeszli ulicą blisko Błękitnych. Skręcili w lewo, wydawało się, że zmierzają do centrum, do mauzoelum. Licz trzymał w rękach urnę.

Młot Zagłady

- Musimy uważać tu może być więcej takich patroli. Nie mogą nas zauważyć.
- Co to za urna - Zastanawiał się Młot Zagłady - i gdzie ją niosą - Może dobrze było by jaodebrać, ale wtedy zostaniemy zauważenie - zastanawiał sie ork patrząc w ślad za odchodzącymi martwiakami.
- Ruszajmy - wydał rozkaz Młot.
Błękitni postępowali do przodu tak cicho jak było to możliwe w przypadku gruby zbrojmych obwieszonych bronia i w ciężkich pancerzach oraz krasnoludów i orka. Mijali kolejne nadgryzione zębem czasu budynki zbliżając się do centrum nekropolis. Temperatura wyraźnie się obniżała z każdym krokiem zbliżającym wojowników do Mauzoleum.

Drako

ARkas mial w ręku swój miecz ktory świecił lekki światłem. Wtem przed soba zbaczyli duży row niedoprzeskoczenie wpęlknonr krwia i koscmi...

MadMaX

"To jestem ciekaw jak te martwe pomioty się przedostały"-rzekł Klinga.

Drako

Arkas zamyślil se spkojnie i odparł: -Mozliwe że z tych koi pod wpływem magi buduje sie most w dowolnym momcie, a co do doskonalego nieumarłego, rytulal ma se zaczac jtro, musimy sie więc śpieszyć...

Severus Raginis

- Był z nimi licz. A dla takiego, taka krótka lewitacja to nic trudnego. - rozglądnął sie. Wyglądało to na fosę oddzielającą zewnętrzny pierścień miasta od wewnętrznego. Severusowi robiło się trochę niedobrze na widok tylu kawałków ciał i krwi. -Nie przeskoczymy tego, to fakt. Młocie, może twoje duchy coś pomogą ?

Młot Zagłady

- Moje duchy mogą conajwyżej powstrzymać wymioty podczas przełażenia przez to ścierwo. Ale pewnie Amrod ma jakieś ziółko, które działa podobnie.

Severus Raginis

- Ja cię bardzo proszę, daj mi spokój z ziółkami. A Duchy Powietrza nie przeniosą nas na drugą stronę?

Drako

ARkas spojżał badawczo na rów, wydawal si głęboki, tak ze byłoby trzrba przez niegpo lynąc wtem odparł: -Więc jak Mlocie, duchy niepomogą?

Spider4

- hmmm, może ja mógł bym pomóc, ale to niebezpieczne, więc wolał bym nie, zwłaszcza, że może sie okazać iż wykorzystane do tego przedmioty mogą uratować mi życie w walce... - przerywam na chwilę mowę po czym dodaje - wiec chyba osobiście wolał bym płynać lub zdać sie na duchy

Drako

Arkas spijzal badawczo na otoczenie poczym odparł: -Więc jak nasz szlachetny okru?

Młot Zagłady

- Duchy to nie słudzy. Pomaganie śmiertelnikom kosztuje je bardzo wiele energii. Więc nie można prośić ich o pomoc kiedy nie jest bezwzględnie potrzebna. Nie będziemy wysługiwać się duchami w tym co możemy zrobić sami. - Młot Zagłady rozejrzał się dookoła. Wtem zatrzymał wzrok kilkanaście metrów na lewo. Miejsce na które patrzył osłonięte było od strony mausoleum wysokimi budynkami. - Widzicie, tam - wskazał zakutą w czarną rękawice ręką - To martwe drzewo, wystarczy je ściąć. Weźmy się do roboty. Dawać topory i wszystko co ostre. Powinno akurat wystarczyć aby się po nim przedostać na drugą strone.

Elasharr

Elasharr, dotychczas milczał. Po przejściu przez portal nie odezwał się ani słowem. Pamiętał słowa paladyna "Tylko nieskazitelnie czyści mogą wejść bezpiecznie" i swój strach. Rzadko doświadczał aż takiego strachu jak wtedy. Nie ufał magii, poza tym jego dusza była daleka od czystości. Kilkuletni pobyt wśród Błekitnych nie wymazał zła tkwiącego w frovie, co najwyżej je wyciszyl i zredukował.
Po drugiej stronie portalu coś zaczęło nękać jego myśli. Miał jedno silne pragnienie."Zabijać" Zoabczył jakichs ludzi wkoło siebie, kształty się wyginały. "Gińcie"- pomyslał. Naprężył palce wskazujące na których znajdowały się iriville. Wtem kształty zaczęły się powoli robić wyraźniejsze. "To przeciez moi kompani pomyślał ze zdziwieniem i strachem".....
[...]

Słysząc rozkaz Młota pierwszy rzucił się do ścinania drzewa. Liczył że może to go chociaż troche rozładuje. Wciąż coś go nosiło.

duchu!

W niedługim czasie dołączyłem sie do ścinających. Po wielu ciosach ogromne drzewo zaczęło sie przechylać nad przepaść. Runęło na ziemię z wielkim hukiem. Rzeczywiście, starczyło. Wyglądało to bardzo solidnie.
- Przyjaciele, udało sie! Może nie jest to prawdziwy most, ale z pewnością da sie przejść. Nie traćmy więc czasu! -