churchillek |
Wysłany: Wto 19:57, 07 Lut 2006 Temat postu: O Młocie Zagłady który nie bał się chodzić przez las :) |
|
Biegł sobie Młot Zagłady przez las, ze względu na późny już czas.
Jego złość była nie mała, gdy ugodziła go „zabłąkana elficka strzała”.
Jeden elf zaplątał mu się pod nogi, Młota dosięgły złości progi.
Toporem bach i posłał go w piach.
Zgrają, jak małpy rzuciły się elfy na niego.
Toporem przerąbał niejednego.
Elfy padały jak muchy.
Wiadomo, elf to materiał kruchy.
Po godzinie, gdy już wszystkie leżały na drodze, ostatni błagał Młota Zagłady w trwodze:
- Nazywam się Karan-Lome, szanse mego zwycięstwa były znikome.
Odpuść mi panie wszystkie przewinienia,
A będę wychwalać dzień, w którym poznałem brzmienie Twego imienia.
Okazał mu Młot wielką łaskę, szlachetnych słów nie kryje:
- Niech ten śmieć jeszcze trochę pożyje.
Poszli dalej, każdy w swoje strony, nagle Młot Zagłady zesztywniał sztyletem ugodzony.
Kto go podszedł?
Karan-Lome stał za nim, to on od tyłu sztyletem go zranił.
Młot się wkurzył, przerąbał go na pół, straszliwy przy tym smród czuł.
Taki oto cytat mu się nasunął:
„Goblin przy elfie pachnie jak perfumy, od elfa lepsza epidemia dżumy.”
Tak oto opowieść się kończy się o rąbaninie w lesie,
W której Młot jak zawsze zwycięstwo odniesie. |
|