Gość |
Wysłany: Nie 0:52, 22 Sty 2006 Temat postu: |
|
To tak może na koniec:
Po jakimś czasie, kiedy okolice kurhanu Drizzta już opustoszały, rozległ się w oddali tętent kopyt. Zbliżał się z czasem. Po chwili samotny, rosły jeździec, dosiadający ogromnego bojowego rumaka, pędem wpadł na polankę. Spiął konia i i w mgnieniu oka znalazł się na ziemi. Zrobił kilka kroków w kierunku księgi, grobu i mieczy pozatykanych w glebę wokół niego. Wszedł w krąg światła roztaczany przez dopalające pochodnie, pozostawione przy kurhanie... kilka leśnych zwierząt obserwujących całą scenę wyraźniej ujrzało twarz Vlada Ingreholma.
- Psia mać, spóźniłem się! - warknął najemnik, zaraz jednak pomierkował, gdyż wspomniał w jakim miejscu się znajduje. Dłuższą chwilę stał wpatrzony w płomień...
W końcu wyciągnął zza pazuchy przygotowanego uprzednio skręta i zapalił. Ostry zapach tytoniowego dymu wbił się w rześkie, zimowe powietrze. Vlad zaczął mowić cicho, do siebie... właściwie tylko głośno myślał.
- I pomyślałby kto... w sumie porządny z niego był mroczniak. Strasznie porywczy co prawda... i nie dziwi mnie to, jak umarł. Ta śmierć pasuje do Niego... Możnaby powiedzieć, że był na tyle dumny i butny, że nie chciał się dać zabić nikomu poza samym sobą... może to i słusznie? Cóż, szkoda wojownika... w końcu razem w Twierdzy walczyliśmy.. ehhh... niech Pani ma go w swojej opiece i przyjmie życzliwie z Swej dziedzinie.. mimo samobójstwa jakiego się dopuścił...
Vlad postał jeszcze chwilę... samotny, w tle dogasających pochodni. Pokontemplował jeszcze moment grób, wspuerając się o swoją potężną halabardę - "Wykałaczkę", po czym oddał cześć zmarłemu szybkim skinieniem głowy, odwrócił się na pięcie, wskoczył na swego rumaka i pognał na północ, w kierunku Rakmy. |
|