Crom
Błękitny

Dołączył: 08 Lip 2005
Posty: 217
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Poznań
|
Wysłany: Czw 14:47, 09 Lut 2006 Temat postu: W imię Czarnych Toporów cz. IV (ostatnia) |
|
|
Crom przyjął to z rezygnacją że jest właśnie eskortowany do lochów. Widocznie nie jest w stanie już nic zrobić, może przy odrobinie szczęścia przeżyje gdy "Krwawe ostrze" i jego wojsko będzie zdobywać twierdzę. Szambelan patrzył na niego z pogardą. Na jego pokalczenoj twarzy pojawił się drwiący uśmieszek. Możnaby powiedzieć że jest podobny do najemnika Croma, ta sama fryzura i postura. Nagle doszli do lochów, szambelan siegnął po klucz, otworzył drzwi i wepchnął Croma do środka. Jedynie co usłyszał to zgrzyt zamka. Usiadł na słomie i czekał.
Valkyria stałą na wieży i patrzyłą przez lunetę, wojsko zblizało się coraz bardziej. Było już gotowe grabić i mordować. Nie chciała do tego dopuścić.
Zeszła na dół i zobaczyła ludzi przygotowujacych się do bitwy. Panował rozgardiasz. Coraz więcej żołnierzy wchodziło na mury na swoje stanowiska. Katapulty były juz gotowe, ale wiele nie mogły zdziałać bo ciężko będzie wycelować w atakujące wojska.
Wojsko nieprzyjaciela rozstawiłą się niedaleko murów. Także miało katapulty oraz długie drabiny. Valkyria patrzyła na to wojsko ze strachem. Czy uda im się pokonać wojsko dwa razy liczniejsze?
Po chwili która trwałą jak wieczność, Dowódca dał znak do ataku. Katapulty z obu stron wystrzeliły. Jeden z głazów silnie trafił w mur i urwał jego spory kawał. Wrodzy żołnierze byli już pod murami, Błękitni wylali wielki gar smoły na sam dół. Nie zraziło to żołnierzy "Krwawego Ostrza". Choć stracili część swoich braci, przystawili drabiny do murów, zaczęli się po nich wspinać. Warius patrzył na to wszystko obojętnie, na wzgórzu, ot kolejna piękna bitwa. Gdy tylko będzie większa dziura w murze to przepuści szturm z konnicą, dał znak do kolejnego wystrzału katapult.
Crom słyszał hałasy jakie dobiegały z zewnątrz. Na próżno próbował otworzyć drzwi. Nie chiał czekać aż Harius do niego przyjdzie, wolał zwiać. Nagle usłyszał coś dziwnego. Tak! To zgrzyt zamka! Czyli jednak pozwolą mu wyjść?
Drzwi się otworzyły, do środka wszedł szambelan.
- Z rozkazu Wielmożnej Pani - rzekł - masz natychmiast wziąć swój rynsztunek i pomóc obronić twierdzę.
Podał mu jego wielki czarny topór.
- Zbroi nie dostaniesz bo na to nie ma czasu, idziemy. Crom wziął topór i pobiegłza szambelanem. Gy wyszli na zewnątrz, widzieli jak przez wielką szparę w murze zaczęła wjeżdzać wroga konnica z Wariusem na czele.
Crom nie wahał się ani chwili, zaczął biec w kierunku Hariusa, konnica się rozpierzchła mordując kogo popadnie. Crom przez chwilę się dziwił ale widocznie Warius chciał tylko z nim walczyć. "Krwawe Ostrze" podbiegł, próbując go stratować, Crom usunął się w bok i silnym uderzeniem topora, zranił konia w nogi. Koń padł na ziemię, Warius nie miał na sobie ciężkej zbroi więc bez trudu wstał, trzymając w rękach sejmitar ruszył na Croma.
Mistrzyni Błękitu patrzyłą ze strachem na przebieg bitwy, lecz nie poddała się. Wydała rozkaz pikinierom by bronili dziedzinica, z konnicą mieli większe szanse. Zobaczyła, że łucznicy dobrze sobie radzą z wrogą piechotą. Jednak mieli jakieś szanse. Sięgnęłą po miecz i ruszyła pomóc pokonać konnych.
Warius splunął na ziemię.
- A więc jednak znów przyłączyłeś się do tych straceńców. Jeszcze nie wszystko stracone. Pomóż nam, a nagroda cię nie ominie.
Crom spojrzał na niego z nienawiścią.
- Masz mnie za głupca? Nigdy się do ciebie nie przyłączę. Już wolę być wystrzelony z katapulty.
- Może mi się uda spełnić twoją prośbę - nagle zaatakował.
Crom sparował jego cios, odskoczył w bok i uderzył w niego z całej siły. Wariusowi nie udało się sparować tak mocnego ciosu, padł na ziemię. Kopnął podchodzącego Croma z całej siły w goleń, najemnik o mało nie padł na kolana, ale to wystarczyło by Warius mógł wstać. Crom nie miał żadnej zbroi, nie miał dużych szans. Crom brał zamach ale Warius był szybszy, uderzył go wzdłuż torsu, nie był to cios głęboki ale Crom padł na kolana. Warius szykował się do ostateczego ciosu, lecz poczuł potężny ból, coś zmiażdzyło mu żebra. Blisko niego była wbita w ziemię strzała która przeszyła go na wylot. Obrócił się, i przez chwilę widział jednego z łuczników po czym padł na ziemię. Crom stracił przytomność.
Nagle obudził się w jednej z komnat zamku. Nad sobą zobaczył Mistrzyni Błękitu. Uśmiechała się szczerze. Nagle rzekła:
- Wygraliśmy tą bitwę. Gdy wojsko "Krwawego Ostrza" zobaczyło jego głowę nabitą na pikę, zawachalo się, to nam dało przewagę. Zaczęli uciekac to my ich dobiliśmy. Już nie jesteś zdrajcą.
Crom uśmiechnął się, ale już miał plan.
- Muszę odejść, tym razem na dobre.
- W porzadku - rzekła - ale wiedz że zawsze możesz do nas przyjeżdzać.
Po kilku dniach, gdy Crom wydobrzał, przygotował się do odejścia. Była noc, nie chciał nikogo niepokoić. Wskoczył na grzbiet konia, strażnik otworzył mu bramę. Crom odszedł, ale czy na zawsze? Tego nie wie nikt.
|
|