Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Azdrubal
Dołączył: 15 Sie 2005
Posty: 225
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wieliczka
|
Wysłany: Czw 20:30, 19 Sty 2006 Temat postu: Kolejny zwykły dzień... |
|
|
Azdrubal stał oparty o pień rozłożystego drzewa. Pierwsze promienie wschodzącego słońca powoli rozjaśniały mrok nocy zapowiedzią nadchodzącego poranka. W ten zimowy poranek mroczny elf wyszedł przed swój dom z kuflem grzanego piwa, aby zobaczyć wschód Słońca nad przepięknymi terenami należącymi do Błękitnej Gildii. Jego niewielkie domostwo, z racji położenia na uboczu, gwarantowało nie tylko ciszę i spokój, ale również piękny widok na Gaj Błękitnych Motyli.
Tym razem jednak, mroczny elf spoglądał ze smutkiem w jego stronę...
Przyjacielu, twoja śmierć przyszła tak niespodziewanie. A ból po niej jest tym większy, że nie wiem, kto i dlaczego pozbawił Cię cennego życia. Niech Twoja dusza zazna spokoju, a sprawcę niech dosięgnie ramię sprawiedliwości...
Po wypowiedzeniu do samego siebie ostatniego słowa, Azdrubal ukląkł i odmówił modlitwę za duszę Drizzta,po czym jeszcze raz spojrzał w błękitne niebo.
Dzisiejszy dzień zapowiada się pogodnie, nie powinno padać, a zatem pora na trening i polowanie!
Wróciwszy do siebie, z obrzydzeniem spojrzał na swoją pełną zbroję płytową, zrobioną z Adamantu. Jest berserkerem, to normalne, że nie cierpi tego "żelastwa". Zarzucił więc na plecy jedynie pas z uchwytem na swój ulubiony topór obosieczny.
Tak. To powinno wystarczyć, nie zapuszczam się daleko, więc nic groźniejszego od jakiegoś zaspanego trolla mnie nie spotka
Po czym udał się do świątyni, aby kapłani (za opłatą oczywiście) ochronili go zaklęciem wskrzeszenia w razie, gdyby umarł.
Zaraz po wejściu pomiędzy pierwsze, nieliczne jeszcze drzewa, wyjął topór i zarzuciwszy go sobie przez na ramię udał się w dobrze mu już znane miejsca, w których często grasowały wilki i wilkołaki.
Nie pomylił się, już po dwudziestu minutach marszu w grząskim błocie, natrafił na pierwsze ślady łap.
Dobrze, jest ich co najmniej dziesięć, może nawet piętnaście dorosłych zwierząt, a zatem zarobię trochę na ich futrach - pomyślał i śmielej ruszył w kierunku, gdzie spodziewał się natrafić na stado.
Wilki, wygłodniałe z powodu trudności ze zdobyciem pożywienia w zimie, szybko zwęszyły "ofiarę", więc Azdrubal dosyć szybko zauważył przemykające między drzewami, sylwetki wilków. W promieniu kilku kroków, dostrzegł niewielką polankę. Po dojściu do niej, powiedział, ni to do wilków, niby do samego siebie:
Hehehe, no to dobrze pieski, zacznijmy taniec! - z tymi słowami Azdrubal złapał oburącz swój topór i...
Usiadł po "turecku" na samym środku polany, kładąc swoją broń na kolanach i wspierając się jednocześnie na niej masywnymi ramionami. Po czym, udając że nie widzi wilków, cierpliwie czekał na pierwszy atak.
Wilki, widząc bierność ofiary, zbliżyły się na odległość kilku kroków zaledwie, jednocześnie go okrążając, aby nie dać mu szansy ucieczki.
Tak wilczki, jeszcze trochę... Troszkę bliżej...
No już... przecież mnie macie... mamrotał pod nosem.
Trzy największe rzuciły się prawie jednocześnie, z trzech różnych stron, rozdziawiając pyski, aby wgryźć się w gardło ofiary...
Wszystko działo się w ułamkach sekund, Azdrubal podskoczył, robiąc jednocześnie pełny obrót. Jeszcze dwa wilki zdążyły skoczyć w jego kierunku. Nawet nie wyprowadzał ciosów, w czasie obrotu nieznacznie zmieniał tylko ustawienie topora...
Nim jego stopy dotknęły ponownie ziemi, pięć wilków leżało już martwych.
Teraz stał, znowu z założonym przez ramię toporem. Pozostałe siedem wilków nadal krążyło wokół niego, czekając na najdrobniejszy błąd ze strony Drova.
Nagle jednak, wszystkie wilki podkuliły ogony i zaczęły uciekać równie szybko, co się pojawiły.
Ki dia... - nie zdążył dokończyć, czując nagły powiew zimnego powietrza na plecach.Tuż za nim, zwabiony zapachem krwi, pożerał właśnie truchło wilków, młody czarny smok.
Wara od moich skór! Sam sobie upoluj ścierwojadzie!
Krzycząc, już brał zamach, aby szybko zabić kolejną bestię.
Smok jednak zdążył uchylić się przed ciosem, wychodząc z ataku berserkera jedynie z lekkim draśnięciem na swej długiej szyi. Teraz jednak, rozwścieczony przerwaniem posiłku, przybrał swą prawdziwą postać, a potęgę obwieścił mrożącym krew w żyłach rykiem.
O Bogowie! Prastary Czarny Smok Przemiany... Jednak mogłem założyć zbroję...
Smok zaatakował zionąc ogniem. Azdrubal odskoczył w ostatniej chwili. Tylko po to, by całym wysiłkiem odbić atakujący go, smoczy ogon.
Twardy i szybki skubaniec...
Znowu odskoczył przed atakiem ognia i błyskawicznie skoczył w stronę smoka, odcinając mu ogon. Smok jednak, w ogóle tego nie zauważył, atakując łapą i prawie całkowicie odrywając lewe ramię od reszty Droviego ciała...
Jaszczur jednak nie zadał kończącego ciosu swym pyskiem, pozwalając mu wstać. Zupełnie, jakby bawił się tą walką.
Azdrubal wstał, podpierając się swoim toporem i starając się zatamować krwotok z pogruchotanego ramienia. Jak się okazało smok pozwolił mu podnieść się tylko po to, aby w mgnienia oku zabliźnić jeszcze przed chwilą krwawiącą ranę po odciętym ogonie.
No to ładnie! Ja straciłem ramię i za godzinę się wykrwawię, a ta cholerna bestia regeneruje się szybciej niż najpotężniejsi nekromagowie! No trudno, to ja też mam dla ciebie niespodziankę, ty przerośnięta jaszczurko!
W tej chwili jego adamantowy topór zalśnił błękitną poświatą, a oczy berserkera zaszły jakby czarną mgłą...
SZAŁ BERSERKA!!! - z takim okrzykiem rzucił się z szybkością błyskawicy wprost na smoka, z trzymanym w jednej ręce, robiącym już potężny, półkolisty zamach jarzącym się wściekle niebiesko toporem...
--------------------------------------------------------------------------------------
- Dochodzi do siebie...
- Szybko, jak na takie obrażenia...
Azdrubal obudził się w znanym mu już świątynnym pomieszczeniu leczenia. Powoli odzyskiwał wzrok, jednak o podniesieniu się i choćby wsparciu na łokciach, nawet nie marzył.
- Hej? Znowu umarłem?
- Nie Instruktorze Azdrubalu, ledwo żywego znalazła Cię polująca w okolicy lasu wilków, Tashlara.
W tym momencie do pomieszczenia weszła Tashlara.
- Dobrze, że już wróciłeś do siebie stary druhu. Tylko następnym razem mów mi, jak idziesz trenować, bo inaczej zostawię Cię konającego na miejscu i poczekam, aż przeniesie Cię tu czar wskrzeszenia!
- Dzięki! A co z moimi wilczymi skórami?
- Ze skórami?! Zarżnąłeś Prastarego Smoka Przemiany, nie mając na sobie nawet zbroi, a Ty się pytasz o skóry wilków?!
A więc jednak mi się udało? Czyli trening mogę uznać za udany...
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
churchillek
Przyjaciel gildii
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 885
Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pią 6:32, 20 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Po ciężkim treningu Churchillek postanowił odpocząć. Jako miejsce spoczynku wybrał starą bibliotekę. Kiedy rozsiadł sie wygodnie w fotelu przed oczyma pojawiła się księga której dotąd w bibliotece nie widział. Była otwarta na ostatniej stronie. Wyglądała jakby dopiero przed chwilka ktoś ja napisał, druk był jeszcze świeży. Tytuł jej brzmiał dość banalnie "Kolejny zwykły dzień...". Jednak coś podpowiadało mu, żeby ją przeczytał. Nie wachając się podniósł ją, i pogrążył sie w czytaniu.
Po przeczytaniu całej księgi był pod wielkim wrażeniem. Najbardziej spodobały mu się bardzo realistyczne opisy walki oraz miejsc. Dzięki temu dziełu, być może nazbyt pewny siebie Churchillek nabrał ogromnego szacunku do mężnych i potężnych wojowników Błękitu. Nie wachając się ani chwili odłożył księgę i poszedł szukać sławnego woja Azdrubala aby prosić go by opowiedział mu jeszcze kilka historii z życia wziętych.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|