Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Khhagrenaxx
Gość gildii
Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 2189
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Racibórz/Wrocław Płeć:
|
Wysłany: Pią 19:02, 20 Sty 2006 Temat postu: Gaj Motyli - pożegnanie Drizzta. |
|
|
Gaj Motyli był jednym z tych szczególnych miejsc. Tych, których widok na zawsze pozostaje w pamięci. Mości w niej sobie wygodne posłanie i ani myśli się z niego ruszać - niczym niedźwiedź ze swej gawry. Raz widziany stawał się wspomnieniem. Podobnym do tych z dzieciństwa - zawsze dobry, zawsze lepszy niż to co się widzi na codzień. Beztroska stworzeń, które tu zamieszkiwały, szum drzew, który usypiał je do snu, ożywczy bieg setek maluśkich strumieni, które niczym małe dzieci ganiały się po tym lesie, chowały pod pagórkami i wynurzały z drugiej ich strony, śmiejac się przy tym co i raz to wstrzymując oddech by nie zdradzić miejsca swej wspaniałej kryjówki. A nad tym wszystkim górował swym spojrzeniem Błękit Nieba, który niczym ojciec zajęty swą pracą w warsztacie co i raz wygladał na podwórze i swym czujnym spojrzeniem sprawdzał czy wszystko jest w porzadku, czy żadne z wesołej gromadki nie upadło i nie rozbiło sobie kolana.
Gaj Motyli był takim wspomnieniem. Z tym, że on trwał. Nie należał do czasu, czas nie miał nad nim władzy. Trwał by dawać świadectwo dobra, które było możliwe do osiągnięcia, które wybrało sobie to miejsce na swoją siedzibę i które nim było. I stawało się nim też każde stworzenie, które zawitało w te strony. Każdy kto nie zaznał dobra podświadomie go poszukiwał. Podążał za jego głosem, który przenikał krainy wszerz, wzdłuż i w głąb. Gaj, który był dobrem był też szansą - dla każdego żywego stworzenia. Szansą na spokój, szczęście i harmonię.
-------------------------------
-------------------------------
Tak było. Do czasu aż ten, który pierwszy napił się ze Źródła Gaju, który bez strachu i lęku, a wbew swej mrocznej naturze, spojrzał w Niebo, wypełnił nim swój wzrok i przeniósł go na ziemię, jednocząc nim wszystkich, których serca były Błękitne - do czasu aż nie dokonał żywota - w tym samym Gaju, w którym wszystko się zaczęło.
Gaj Motyli nie był już tym samym. Wraz z Drizztem odeszła znaczna jego cześć, która u zarania została weń przelana, dając mu siłę i moc. Zmieniło się wszystko - i mimo, że nie dało się wskazać konkretnego przykładu przemiany, a właściwie obumarcia, to jednak różnica była odczuwalna. Bo zmienili się też mieszkańcy Lasu.
---------------------------------
--------------------------------
Mimo, że była już późna pora i ciemności spowiły już las w swym mamiącym spojrzeniu, gaj błyszczał jak nigdy wcześniej. Gdzie tylko nie spojrzeć widziało się światła - pojedyncze, badź pary, lub też całe ich grupy - zmierzały w jedno miejsce.
Na środku polany usypany był wielki kopiec. Kurhan w którym spoczywały zwłoki tego, który całe swe życie walczył i przelewał krew dla jednej sprawy - Błękitnej Sprawy.
Na obrzeżu polany stali w milczeniu Błękitni Wojownicy. Podzieleni na drużyny, jak zawsze karni i zdyscyplinowani - tak jak zawsze przykazywał im ich nauczyciel. W migoczącym świetle pochodni dało się dostrzeć ich stalowe spojrzenia. Nikt nic nie mówił. Tylko para buchająca z ich nozdrzy zdradzała, że nie sa zaklęci w kamień, że żyja...
Nie było lamentu, tylko świszczace oddechy, które z trudem przeciskały się przez zaciśnięte gardła. Twarze tak napięte, że niemal słyszało się trzask pękajacych zębów. Dłonie białe, jakby cała krew uciekła z nich do rękojeści i drzewców ich broni, które upojone życiodajną siłą błyszczały adamantem jaśniej niż zwykle...
Przed kurhanem, na pniu pod którym skonał, stała Księga. Na okładce była przedstawiona Błękitna Tarcza, w którą wpisana była Czarna Pantera. Obok stał kałamarz i pióro.
Była to Księga ku Pamięci Drizzta.
Nie było planu uroczystości. Gdyż nie można zaplanować chwil takich jak ta... Gdzieś zza szpaleru wojowników zaczęła sączyć się melodia...
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Elasharr
Błękitny
Dołączył: 07 Lip 2005
Posty: 1003
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wawa tudzież Veas:)
|
Wysłany: Pią 19:31, 20 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Na szarym końcu opierając się o drzewo, stal Elasharr, w pełnej zbroi, tylko bez hełmu i rękawic. Jak zwykle bez żadnych oznak emocji, wygrywał na swej drewnianej fujarce, owa smutna melodie, pełna wdzięku i harmonii. Ona zawsze dawała ukojenie niespokojnej duszy, była dla niego podpora we wszystkich najtrudniejszych chwilach. Dźwięki wydobywające się z fujarki napawały nostalgią nawet najbardziej zatwardziałą duszę. Elasharr, grał całym sobą, tak jak tylko potrafił. Wydobył z siebie wszystko czego nauczył go bard Inviael. Teraz nie było to już tylko granie, to była kontemplacja smutku i cierpienia, przelana na kawałek martwego drewna.
Elasharr przypominał sobie co chwila obrazy z przeszłości, kiedy trenował z Wielkim Drizztem. Ach! Ileż łomotów sprawił mu ów drov. Kiedy już mu się wydawało że jest równie potężny co Twórca Błękitu, ten od razu sprowadzał go na ziemie. Jednak to właśnie Drizztowi zawdzięcza Elasharr to ze jest jednym z najsilniejszych szermierzy Lotharis. Tak wiele go nauczył....
....A muzyka muzyka płynęła dalej po całym Gaju Motyli, przelewając się z serca do serca, z duszy do duszy... Gaj, zaszumiał głośno, przewracając kartki księgi, zupełnie jakby sam Drizzt również poruszył się ową muzyką...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mario Van Cool
Uduchowiony
Dołączył: 07 Lip 2005
Posty: 1351
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Jaworzno
|
Wysłany: Pią 20:25, 20 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Mario Van Cool wraz ze strażą zbliżył sie wolnym krokiem w strone kopca w rękach dzierzył ową halabarde specjalnie wykonana na tą okazje która przez cały czas mieniła się w świetle księzyca błękitem każdego odcienia od jaskrawego do ciemnego od czasu gdy poraz pierwszy została wbita w ziemie. Jednak na przed dzień uroczystości został wzięta do wyyczyszczenia i wypoleroawnia.
Na rękojeści wwygrawerowane było imię drowa i słowa:
"Drizzt - Dla Błękitu Walczył ten co zwyciężał - mroczna jego pogodna dusza niech odpoczywa w spokoju".
Na ostrzu wygrawerowane natomiast te słowa:
"Drizzt - Błękitny Brat - Na zawsze pozostanie w Naszych sercach".
Po umieszczeni w specjalnie przygotowanym mejscu halabardy Mario Van Cool i Clicins Hestla jako pierwsi objęli straż honorową przy kopcu.
Ubrani byli w galowe płaszcze błękitnej straży przepasane szarfą z symbolem Czarnej Pantery.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Khhagrenaxx
Gość gildii
Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 2189
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Racibórz/Wrocław Płeć:
|
Wysłany: Pią 23:19, 20 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Tashlara jako jedyna z zebranych nie miała na sobie nic błękitnego - może poza spojrzeniem, które jednak nie krzepiło, a...mroziło...
Podeszła do księgi, zza pasa wyciagła mizerykordię, szybkim ruchem pociagnęł jej ostrzem po prawym przedramieniu, wzięła do ręki pióro i moczywszy je we własnej krwi napisała:
Ta śmierć nie jest najsmutniejsza z tego powodu, że wszystko się kończy,a dlatego...że nic się nie zaczyna...
Wpisawszy się do księgi zawróciła, przecisnęła się pomiędzy Błękitnymi i zniknęła w mroku gaju...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Drizzt
Dołączył: 07 Lip 2005
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Sob 1:06, 21 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Młoda, zadziorna postać przyglądała się z ukrycia wszystkim uroczystością. Wiedział co powinien zrobić, ale jeszcze nie był gotowy, narazie pozostanie samotnikiem a póżniej wybierze drogę. Narazie będzie się włóczył zwiedzając gildiię i zobaczy co mu przyszłość przyniesie.
Ostatnio zmieniony przez Drizzt dnia Sob 11:52, 21 Sty 2006, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Sob 1:29, 21 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Na skraju polany począł unosić się dym. Im bardziej biała chmura zbliżała się do kopca, tym wyraźniej wyłaniała się z niej postać.
Na pół przeźroczysta zjawa o wyglądzie rycerza stanęła na wprost mogiły. Tkwiła w tej pozycji przez dłuższą chwilę.
Nagle, w jednej z rąk ducha pojawił się bogato zdobiony miecz, z otaczającą go krwisto czerwoną poświatą. Postać, szepcząc jakieś słowo, wbiła broń w ziemie obok kopca, po czym wyciągając z kieszenie złotą monetę, zakopała ją garścią, świeżo usypanej ziemi. Rycerz wyprostował się i złożł za plecami ręce spoglądając z spokojem w głąb lasu. Dym uniósł się po raz drugi, by po chwili zniknąć wraz z tajemniczym przybyszem...
|
|
Powrót do góry |
|
|
churchillek
Przyjaciel gildii
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 885
Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Sob 8:54, 21 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Zimny wiatr przeszył niczym ostrze elfiego rapiera policzek Churchilla. Coś było nie tak, tak mroźny wiatr a dopiero początek jesieni. Silny wiatr zrywał liście z drzew i niósł je poprzez po przez gaj. Nagle czujny słuch krasnoluda wychwycił w szepcie wiatru cichy odgłos mężczyzny. Ten głos wydawał mu się znajomy:
Gdy ujrzę swój pogrzeb
spośród nieba bram,
Nie ujrzę czarnych szat
lecz ludzi których znam,
Nie ujrzę łez ich smutnych
lecz pięknych wspomnień moc,
Zimno mych zwłok okrutnych
rozgrzeje miłości koc,
Gdy zabrzmi dzwon bezwzględny
i w otchłań zepchną mnie,
Ja będę tutaj na górze
a nie tam na dnie,
Jednych zimno ogarnie
inni będą szlochać,
„Widział co chciał widzieć,
kochał co chciał kochać”,
Tylko ten napis na płycie nagrobnej
zimnej, twardej jak stal,
Do rzeszy innych podobnej
dźwięk dzwonów echem w dal,
„Przegrałem ze śmiercią”, powiem
lecz to ostatni raz,
Żyć będę w pamięci mych bliskich
myśl nie pozwoli bym zgasł.
… wyszeptał i po chwili zamilkł. Zdał sobie sprawę, że był to głos Najpotężniejszego z wojów – Drizzta. Po chwili spokojnym krokiem podszedł do miejsca jego spoczynku. Przed oczami ujrzał księgę na w której były wpisy wszystkich wojowników. Przyklęknął, chwycił za pióro i napisał:
Blask przygasa, niespokojny wiatr wzmaga się
Płomień wątły cierpi z ręki wiatru katusze
Przygasa, ciemnieje, cichnie
Żar jednak wciąż silny, wciąż trwa
Wciąż ogrzewa
Jedni mówią: „gaśnie”
Inni: „świeci najjaśniej”
Walczy, choć nie dla siebie
Walczy dla Nas
Języki ognia coraz mniejsze, ciemność coraz większa
Jedynie słabym światełkiem wśród mroku staje się
Lecz Mrok ten lęka się Go, ustępuje pokonany
Wiatr uspokaja się, nadzieję niesie
Słaby już ogień dogasa od łez żałobnych
Nadchodzi Deszcz-Sługa, zagasza żar
Słaby już ogień dogasa od łez żałobnych
Lecz tam, gdzie Prawda gości inaczej jest
Blask na skrzydłach wiatru leci
Łzy szczęścia potokiem leją się
Blask dosięga Światła tam, gdzie Prawda Najwyższa mieszka
Obietnica spełnia się
Nagroda sprawiedliwą
A ziemia w płaczu zanosi się przesłonięta cieniem niepojętego umysłem.
Każda łza jak jedno istnienie. Wzbija się w powietrze, szybuje, na skrzydłach wiatru leci. Radośnie światło odbija, mieniąc się przy tym cudownie. Lecz szybko cień napotyka, słońce gubi. Delikatnie, szybciej niż wzleciała, opada i mąci wody jeziora. Na ciemną taflę deszcz innych spada, innych, choć takich samych Wtem niespokojny strumień istnień odrywa się od reszty, regułę naginając. Lecz i on opada, jak inne, chociaż szybciej i gwałtowniej. Fontanna istnienia szemrze łagodnie w swym tańcu odwiecznym. A to, co opadnie tutaj pozostanie. W jeziorze zakończonych żywotów.
Powstał po czym odszedł …
|
|
Powrót do góry |
|
|
Drako
Błękitny
Dołączył: 08 Lip 2005
Posty: 1467
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany: Sob 9:44, 21 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Arkas stał nieopodal Elasharra. Rozmyślał o historii dzielnego Mrocznego elfa, jego zasługach i chwale. Tak stał i szeptał cicho pod nosem: - Odejdź w pokoju i błękicie bracie... Po czym podszedl do kopca i zza blękitnego płaszcza wyciągnał miecz podobny do swego, jednak mial napisane na ostrzu: - Błękit w twym sercu, blekit w twej duszy, blekit poprowadzi cię.... I wbił miecz przed kopcem.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Imroth
Dołączył: 26 Paź 2005
Posty: 516
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Potok
|
Wysłany: Sob 12:05, 21 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Imroth stał tuż przed kopcem. Niedaleko miejsca gdzie wbity miecz Arkasa odbijał chłodne refleksy Księżyca. Stał tak bez emocji i słuchał melodie Ellashara. Najpiękniejszą a zarazem najsmutniejszą jaką do tej pory słyszał.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Upadły Anioł
Dołączył: 14 Lis 2005
Posty: 366
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Od kiedy mi sie spadlo z nieba to z Myślenice - pod Krakiem
|
Wysłany: Sob 12:22, 21 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Z mroku wylonila sie postac drobnej budowy z dlugim plaszczem. Zaczela zblizac sie do kopca. Gdy promienie pochodni oswietlily jej oblice a zebrani ujzeli dlugie biale wlosy postaci wystajace z pod kaptura; ci co go znali powoli zorietowali sie ze to Angel. Po drodze zrzucil plaszcz. W tym momecie nie bylo juz watpliwosci ze to Aniol. Wszyscy widzieli juz te mroczne skrzydla. Prawa reka wyciagna zza pasa jakis glejt. Zblizyl sie do kurhanu i uklakl na jedno kolano, glowe skierowal w dol poczym podniusl by ujzec kurchan, nastepnie przez kilka minut wpartywal sie w niebo. Gdy wstal i powoli zblizal sie blizej kurhanu niebo zrzjasnilo sie i z przeswitu promienie swiatla padly na Aniola i podazaly za nim az dotarl do stup kopca. uklakl raz kolejny, rekami rozsuna ziemie i przysypal nia glejt. Po czym sklonil glowe wstal i odszedl od kurhanu. promienie jednak juz za nim nie podazaly. Pozostaly w miejscu w kturym pozostawiony byl glejt. Po drodze podniusl plaszcz i rozlozyl skrzydla i wzniusl sie w powietrze oddalil sie kawalek spojzal jeszcze raz na kurhan. Wymowil pare slow w nieznanej mowie i zaplakal. Jego lza spadla na ziemie a w tym miejscu wyroslo drzewo; piekne i rozlozyste. Aniol odlecial i przez kilka kolejnych dni nikt go nie widzial. Podobno polecial w strone tego swiatla, nikt jednak nie wie po co i dlaczego!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Severus Raginis
Dołączył: 04 Wrz 2005
Posty: 903
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: kraków
|
Wysłany: Sob 12:38, 21 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Severus Raginis stał w tłumie. W galowej zbroi Błękitnego Paladyna, w pelerynie z naszytym herbem Gildii. To wszytko były symbole... Symbole Drizzta i jego działalności w imię Błękitu...Błękit zawsze był, jest i będzie symbolem honoru, odwagi i jedności wojowników o dobrych duszach. Stał...mógłby tak stać godzinami i by tego nawet nie zauważył....Stał, ale nie rozmyślał o niczym konkretnym, oderwał się od rzeczywistości...Muzyka Elasharra jeszcze bardziej pogrążała go w odseparowaniu się od reszty Błękitnej Braci...Nie zauważył odchodzącej i przeciskającej się Tashlary, Churchilla, kątem oka widział Arkasa, ale jakoś nie zarejestreował wbicia przez niego miecza... Jakby na pamięć podszedł do księgi i mocząc pióro w atramencie napisał :
Ku chwale Drizzta, temu, któremu uwierzyliśmy
Zdjął z palca sygnet ze znakiem Błękitnej Gildii, położył go na kopcu i przysypał ziemią.
Odszedł z pogrzebu.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Spider4
Błękitny
Dołączył: 06 Lip 2005
Posty: 1389
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nibylandia
|
Wysłany: Sob 13:19, 21 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
W jednej z drużyn stał spokojnie Amrod Nenharma ze swą wyjściową włócznią. Nie zamierzał nic mowić, zresztą to co sie działo nie wymagało komentarza. Stał i rozmyślał o tym co było, o tym co teraz się dzieje i co się stanie jutro... tak, jutro i dziś, teraz tylko to się najbardziej liczyło... i tak w myśli natłoku przypomniał sobie wiersz poety dawnego, o tytule: "Śmierć"
Trwóg i nadziei wyzbyta
Jest śmierć zwierzęcia w kniei;
Człowiek koniec swój wita
W trwodze, pełen nadziei;
On umarł wiele razy,
Raz w raz znowu powstaje.
Wielki człowiek bez skazy
Widzi morderców zgraję,
Drwina jest w jego dumie
I drwiąc żegna się ż życiem;
On śmierć na pamięć umie --
Człowiek: śmierci stworzyciel.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sigmar
Błękitny
Dołączył: 22 Lis 2005
Posty: 831
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Ostrowiec Św. Płeć:
|
Wysłany: Sob 14:08, 21 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Sigmar uslyszal slowa Bergenora i ze wsciekloscia spojrzal sie w jego strone. Pod nosem wymamrotal jakies przeklenstwo i stwierdzil ze kurduplem nie ma co sie przejmowac. Jaki wzrost taki mozg...
Podszedl do grobu Drizzta i patrzyl dlugo...
"Znowu smierc" - pomyslal Sigmar i spotkal sie ze wzrokiem przyjaciol widzial w nim smutek i rozpacz...
W duchu podumal nad grobem Drizzta po czym rozejrzal sie w poszukiwaniu ksiegi pamieci...
Kiedy zauwazyl owa ksiege podszedl do niej i bez chwili namyslu chwycil pioro i postanowil napisac to co mu przyniesie slina na jezyk...
Koniec zycia to poczatek nastepnego konca ktory jest poczatkiem konca nastepnego poczatku... Aby serce bylo Blekitne nie wystarczy nalezec do Blekitnej Braci lecz trzeba kochac Blekit a nie jego potege...
Roniac na ksiege lze odwrucil sie tylem do niej i twardym krokiem wmieszal sie miedzy przybylych juz wczesniej na uroczystosci, mierzac wzgardliwym wzrokiem krasnoluda ktory dopuscil sie zbeszczeszczenia pozegnania Drizzta...
|
|
Powrót do góry |
|
|
duchu!
Dołączył: 27 Lis 2005
Posty: 672
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Ostrów Maz/Warszawa Płeć:
|
Wysłany: Sob 14:50, 21 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Długo przyglądałem sie ceremonii pogrzebowej Drizzta. Odszedł wielki wojownik, twórca błękitu. Wielu napewno zadaje sobie pytanie "Dlaczego?" Na to mało kto znajdzie satysfakcjonującą odpowiedź. Nie wszyscy potrafią pojąć istote śmierci. Najbardziej przykre jest to, że największy z błękitnych musiał zakończyć życie w tak hańbiący sposub. Po jakimś czasie zadumy zauwarzyłem księgę. Zbliżyłem sie do niej i chwyciłem pióro.
[i]wszystko ma swój koniec...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jennahan
Przyjaciel gildii
Dołączył: 08 Lip 2005
Posty: 1182
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Sob 15:07, 21 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
- Drizzt był wielkim wojownikiem. - pomyślałem - Dlaczego ktoś taki jak On, ktoś kogo darzyłem szacunkiem, który w moich oczach był i pozostanie niezwyciężony zginął? - odszedłem w zamyśleniu do światyni
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|